Tydzień jak dawno nie

Dawno nie miałem takiego tygodnia jak ten. Pierwszym wyróżnikiem na pewno jest fakt spędzenia trzech dni na wyjeździe służbowym. O tym czym zajmuję się zawodowo wspominam tu niezwykle rzadko, niektórzy nawet mają wrażenie, że nie pracuję. Praca zdalna to moim zdaniem ogromny przywilej natomiast czasem trzeba jechać i spotkać się z zespołem co w przypadku mojej roli w zespole oznacza pracę na jeszcze większych obrotach niż normalnie co po dodaniu spędzania wspólnie czasu również po pracy – korzystając z okazji – sprawia, że po trzech dniach jestem zmęczony bardziej niż po wymagających zawodach.

Nie przeszkodziło mi to jednak w zrealizowaniu przynajmniej jednej jednostki dziennie co wiązało się z pewnym dostosowaniem logistyki. W tym przypadku po prostu pobudka była jeszcze wcześniejsza niż zwykle. Nie zmienia to jednak faktu, że odbiło się to na regeneracji.

Po powrocie, w czwartek, już na swoich miejscówkach, najpierw popływałem – realizując nie jak we wtorek 20×25 mocno tylko 20×50 mocno. Co wchodziło satysfakcjonująco przyjemnie w okolicach tempa 1:40min/km – co jak dla mnie jest tempem bardzo dobrym. Wieczorem tego dnia jednak czekał na mnie prawdziwy sprawdzian, czyli 10×5’ VO2MAX z przerwami 5’. Bolało, ale dowiozłem.

W piątek rano po przebudzeniu zdecydowanie czułem rower z dnia wcześniej. Im bliżej jednak byłem siłowni i im dalej w drum and bassowy’m secie, który ostatnio wchodzi jak złoto, tym lepiej się do tej siłowni nastawiłem. Finalnie przyjemnie przepompowałem krew przez zmęczone mięśnie i wyszedłem z siłowni czując się dużo lepiej niż po pobudce.

Drugi dzisiejszy trening to bardzo podobna charakterystyka to VO2MAXów z dnia poprzedniego. Daniem głównym 6x1km nieznacznie poniżej wyniku testu 5km, czyli na zakresie 3:55-4:00. Podobnie jak dnia wcześniejszego bolało, ale również podobnie dowiozłem – nawet z większą łatwością niż VO2MAXy na rowerze.

Dyspozycja cieszy choć nie będę czarował, że było to przyjemne. Z drugiej strony, gdyby to wszystko było takie łatwe i przyjemne jak czasem widać to na socialach to nie byłoby tak pociągające…