O takie kolarstwo walczyłem!

Początek mojej przygody z triathlonem zbiegł się w czasie ze zmianą pracy i otwieraniem działalności gospodarczej. Poniekąd był też wtedy plan i potrzeba na zmianę auta, więc zbierając to wszystko w całość miałem wizję, którą teraz (i w sumie przez całą przygodę triathlonową) udaje mi się realizować.

Jednym z kryteriów wyboru auta, i to takim nienegocjowalnym, było „światło bagażnika”. Zmierzyłem szosę, którą już wtedy miałem i był to absolutny minimum, dla docelowego samochodu. Moja wizja była taka, żeby bez kombinowania, rozkręcania, składania można było rower wrzucić do bagażnika, pojechać jakiś dystans poza miasto i cieszyć się kolarstwem.

Wtedy jeszcze nie byłem świadomy, że konkretne zadania będą miały swoje przypisane trasy. Wtedy też nie byłem świadomy periodyzacji treningu i tego, że mój plan będzie miał sens głównie w okresie budowania bazy, bo im bliżej sezonu startowego tym więcej zadań i powtarzalnych tras.

Drugi weekend z rzędu dane mi było znowu poczuć przygodę i poszukać nowych tras. Nie spotkałem nic spektakularnego, ale fajnie pozwiedzać okolicę i mimo wszystko realizować ten plan. W ubiegłym roku, pod koniec sezonu szosowego zdarzyło mi się kilka razy zwiedzić Czechy. No a zima królowała Hiszpania. W tym roku odbijam sobie jak mogę i też z tego korzystam.

No a jak sezon wjedzie na pełnej to wrócę na swoje stałe miejscówki szlifować formę na zewnątrz. Mimo lekkiego rozjazdu oczekiwań z rzeczywistością mam szczęście mogąc sobie pozwolić w weekend spędzić dodatkowe dwie godziny brutto na trening by dojechać w nowe (wtedy jeszcze nie wiem czy fajne) miejsce. Ogólnie to rysowanie tras jest przyjemnie odprężającym zajęciem także za jakiś czas może zbiorę to wszystko w całość i gdzieś udostępnię z krótkimi opisami. Bo powiedzieć, że na mojej stravie bałagan to jak nie powiedzieć nic 🫣

A dzisiaj wpadła przyjemna 80tka po raciborskich lasach. Fajny klimat 👌